Nietypowe spotkanie w toalecie

Toaleta publiczna. Niechętnie z niej korzystamy, ale czasami innej opcji nie ma. Ile razy bigos u cioci na imieninach po prostu nie wszedł dobrze. Co dalej? W drodze do domu, musisz skorzystać z pierwszej lepszej (miejmy nadzieję – lepszej) publicznej toalety. Zwykle wtedy działa prawo Murphiego – i spotykamy w tej krępującej sytuacji kogoś znajomego. Jak się wtedy odpowiednio zachować?

Zdecydowanie nie wypada zaczepiać nikogo, nawet przed samym wejściem do przybytku, gdzie nawet król piechotą chodzi. W tym momencie nikt nie ma ochoty na pogawędkę. Jak więc się zachować, jeśli spotkamy kogoś znajomego? Podawać rękę czy nie podawać? Zagadać czy nie zagadać?

Podawaniu ręki w toalecie mówimy NIE!

Eksperci od savoir vivre radzą, by w żadnym wypadku nie podawać ręki ani przed, ani tym bardziej po skorzystaniu z toalety, nawet jeśli napotkana osoba widzi, że ręce są umyte (a nawet: wysterylizowane). Kiedy już wpadniemy na kogoś, wystarczy skinienie głowy, lub ewentualnie krótkie pozdrowienie w stylu „cześć, „dzień dobry”. 

Jeśli absolutnie nie wyobrażamy sobie spotkania bez krótkiej pogawędki – jest na to magiczny sposób. Po skończonym rytuale… poczekajmy na zewnątrz. Tam, bez dodatkowych dźwięków, eksplozji, czy płynącego źródełka można spokojnie porozmawiać. Oczywiście wypada oddalić się od toalety, aby ktoś nie pomyślał, że zrobiła się kolejka.

Kiedy jesteś obiektem zaczepianym…

Wiemy już, że w toalecie nie powinniśmy się witać. Nie i już! Jak zwykle pojawia się jednak “ale”.  Ale pewnie każdy z Was ma takiego znajomego czy też wujka, który z zasad savoir vivru, bez ogródek, bez względu na miejsce i okoliczności przyrody, ruszy na nas chóralnym „Co tam u Ciebie Andrzejku?”. Oczywiście pod rzędem pisuarów.

Sytuacja dość krępująca i zdaje się, że bez wyjścia. Nic bardziej mylnego. Specjaliści radzą taką sytuację szybko uciąć słowami: „Zaczekam na korytarzu i tam porozmawiamy”. Krótko, z uśmiechem i – najważniejsze – szybko. Zanim wujo wpadnie na pomysł uścisku na misia.

Toaletowy klub dyskusyjny

Już wiemy, że w toalecie nie wypada się ze sobą witać. Rozmówki również zostawiamy na inne okoliczności. Bywają jednak i takie osoby, które traktują łazienkę i kabiny jako doskonałą przestrzeń do prowadzenia różnego typu rozmów. Dlaczego nie warto zamieniać toalety w klub dyskusyjny?

Powodów jest sporo, my wymienimy najważniejsze trzy. Po pierwsze nigdy nie wiadomo, kto jeszcze znajduje się w tym miejscu i kto podsłuchuje. Po drugie niczemu winne osoby nie muszą słuchać o naszych randkowych porażkach, czy też rekordach na konsoli. Po trzecie przeszkadzamy innym w skupieniu. A skupienie w takich momentach rzecz święta. Warto to sobie wziąć do serca w sytuacji wszelakich rozmów, które odbywamy publicznie, szczególnie jeśli dotyczą spraw zawodowych, czy delikatnych spraw prywatnych.

Jedynym wyjątkiem od reguły jest poproszenie o papier w momencie, gdy ten się akurat skończy (czego nikomu nie życzymy).

Toaleta publiczna – mimo że zawiera sfery prywatne – jest miejscem publicznym. Należy to terytorium traktować z poszanowaniem dla osób wspólnie załatwiających tam swoje sprawy. Szanujmy przestrzeń, którą razem dzielimy i w żaden sposób nie zakłócajmy jej harmonii.